Roger Corman dryfuje na fali popularności "Gwiezdnych wojen": grupa kosmicznych awanturników próbuje odstawić do domu małego chłopca.
"Very cheesy", jak by to ujęli za wielką wodą, nawet jeśli za muzykę odpowiedzialny jest nie kto inny jak James Horner, a efekty specjalne i charakteryzacja nie odbiegają zanadto od standardów epoki. Najbardziej bawią bodaj koszmarnie dęte dialogi, w ślad za nimi gonią zaś cudaczne rozwiązania fabularne. "Space Raiders" to, nie okłamujmy się, bubel pierwszej klasy, ale wywiedziony z kina Nowej Przygody klimat sprawia, że ciężko nie obdarzyć tej pozycji sympatią. Oglądany w czasach świetności VHS, z pewnością musiał dostarczać wypieków na twarzy. Dziś głównie śmieszy, ale jest to śmiech wypełniony raczej nostalgią, aniżeli szyderstwem.