Niestety najbardziej sztampowy i przewidywalny film jaki widzialem w ostatnich latach, w pewnym momencie zaczelismy ze znajomymi obstawiac jaki absurd/schemat bedzie nastepny.

Ucieczka i powrot jednego z bohaterow w sama pore - trafione.
Uratowanie bohatera just-in-time i zabicie glownego zlego przez kobiete - trafione.
Smierc czarnego charakteru w kosciele - trafione.
Gadka szmatka do ksiedza po wszystkim - trafione.
Smierc borowego dziadka ala boromira - trafione.
Przygotowanie miasteczka niczym w "Kevin sam w domu" i szkolenie miejscowych - trafione.
Pojedynek indian - trafione.
Samobojcza smierc bohatera - trafione.
Gatling - trafione.
Sklad zespolu - azjata, indianin, traper, poniekad kobieta - trafieni.
Ukryta bron schwarzcharaktera - trafione.
Zabicie poslanca - trafione jak jeszcze byl schowany.
Slowmo - trafione.
Indianin na dachu, koniec strzal - trafione.
Glowny bohater tak naprawde ma zatarg ze zlym - trafione.
Weteran wojenny majacy shellshock - trafione.

Mnostwo tego bylo - i praktycznie kazde trafione ze sporym wyprzedzeniem (poza dzwonem koscielnym zabijajacym zlego), rozumiem, ze to remake filmu z lat 60 (ewentualnie 50 jesli liczyc samurajow) i sporo schematow przesiaknelo, ale w tym filmie nie ma nic ciekawego.
Szablonowa muzyka, dziwne filtry kolorystyczne, bardziej komedia w stylu bohatera ostatniej akcji niz film, ktory mozna na powaznie obejrzec.

Zawsze staram sie znalezc cos pozytywnego w filmie i zapunktowac to, bo na film sie sklada wiele elementow, ale ten byl tak zenujaco glupi, a dodatkowo technicznie nijaki, ze az nie dalo sie wystawic wyzszej.

PS
Ta flaga hamerykanska z kompletem gwiazdek (a akcja dzieje sie niezbyt dlugo po secesyjnej - z 20 lat) i akcja na koncu papieros/dynamit - no litosci... pomijam nawet, ze obie rzeczy trafione ze sporym wyprzedzeniem.

Ja widzę mocną inspirację "Drużyną A", najpierw źli ludzi robią krzywdę mieszkańcom miasteczka (dzielnicy), następnie wzywają "ekipę", przygotowują pułapki i szkolą mieszkańców, żeby ostatecznie się rozprawić ze złym koleżką xD

Może jednak film załapie sie na jakiegoś czarnego Oskara? Albo nagrodę za propagandę multi-kulti:)

..................nie znasz sie...kaladann.....

Aż tak może bym tego nie nazwał ale naprawdę film zupełnie bez polotu. Strasznie naiwny scenariusz, jakiś taki ... nawet nie wiem jak to nazwać. Bardzo źle napisany. Można było to dużo lepiej zrobić, nawet obsada nie pomogła, mało tego oglądając ten film doszedłem do wniosku, że Washington, Hawke wypadli już do którejś tam ligi a ten film tylko potwierdza tą teze. Wątpie, że po tym filmie dostaną jakieś ciekawe oferty będę uganiać się za czterogłowymi rekinami albo grać w filmie o grzybiarzach niczym Nicolas Cage. Bardzo nad tym ubolewam bo lubię tych aktorów. Pratt się uratuje bo jest młody i na fali.

Mam dylemat jak ocenić ten film. W sumie na dzisiejsze czasy całkiem niezła rozrywka, pomijam multi-kulti. Więc dałabym jakieś 5 a 6/10. Jednak rozpoczynając seans z tyłu głowy miałam "7 wspaniałych" z 1960r i nasunęły się porównania i tu ocena miedzy 4 a 5/10. Denzel jak oglądam ostatnio to wszędzie (poza "Lot") gra tego samego gościa. Ethan jakoś też mnie nie zachwyca, Pratta obsadzają w rolach wesołków, a Peter chyba chciał odwzorować Oldmana w "Leonie zawodowcu". No i postać Emmy - w kościele i na ulicy wszystkie babeczki pozapinane prawie pod szyje a ta z cyckami na wierzchu. Zastanawiam się po co robią remake filmów już kultowych?